- namiot trójka – waga: 2,5 kg
- maty samopompujące
- śpiwory
- sakwy 60 litrów / 700 gram
- uchwyt + etui na telefon i powerbank, aby w czasie jazdy móc korzystać z map
- zainstalowana w telefonie aplikacja Naviki
- kuchenka na paliwo stałe + paliwo stałe
- opony uniwersalne, ale z bardziej agresywnym bieżnikiem, dającym większy komfort na piachach i szutrach
Jedzenie: trasa cały czas poprowadzona jest blisko miejscowości. Jedzenie i wodę uzupełnialiśmy na bieżąco, nie było sensu ‘dźwigać’ w sakwach większych zapasów.
Noclegi: mieliśmy ze sobą namiot, co dawało ogromną elastyczność i świadomość, że zanocujemy po prostu tam, gdzie dojedziemy. Zatem kilka kilometrów przed planowanym finiszem, szukaliśmy w internecie miłych campingów i na spontanie decydowaliśmy się na dane pole namiotowe. Jedyny zaplanowany i opłacony wcześniej nocleg to kwatera w Świnoujściu, do którego dojechaliśmy pierwszego dnia z Łodzi ok. godz. 21.
Aplikacje pogodowe: kluczowym dla nas było, by widzieć nie tylko prognozy, ale przede wszystkim sytuację na żywo – czyli gdzie aktualnie jest deszcz lub burza i w jakim idzie kierunku. Tutaj świetnie się sprawdziły strony WINDY oraz BLITZORTUNG
Aplikacja z mapą: trasa R10 jest naprawdę świetnie oznaczona. Mijaliśmy mnóstwo znaków pionowych lub poziomych na ścieżkach. Dzięki temu tak naprawdę nie było potrzeby uruchamiania dodatkowej nawigacji w telefonie.
Oświetlenie: mega ważna rzecz, o której wielu rowerzystów zapomina w dzień. A dopiero z perspektywy kierowcy można odczuć jak często (np. na zalesionej drodze) rowerzyści są mało widoczni. Mamy po 2 komplety lampek – na przód i tył. Jedne na dzień (na baterie), drugie – mocniejsze na wieczór – z opcją ładowania. Bezpieczeństwo!!!
Ciuchy: wiadomo – im mniej, tym lżej 😉 Oboje z Mateuszem mieliśmy podobne zestawy:
– 2 koszulki termoaktywne, oczywiście z naszego asortymentu 😉
– 1 longsleeve
– 1 bluza typu softshell
– chusta wielofunkcyjna
– spodenki kolarskie z żelową, dobrą pieluchą
– długie getry do spania lub chodzenia
– ciuch na dzień relaksu lub podróż pociągiem: koszulka bawełniana + spodenki
– bielizna na zmianę
Nie mieliśmy żadnej odzieży stricte przeciwdeszczowej, ani peleryn, wyszliśmy z założenia, że w deszczu jeździć nie będziemy.
Podsumowując – był to dla nas piękny czas. Velo Baltica to świetna opcja również dla osób chcących rozpocząć przygodę z rowerowaniem z sakwami. Można przejechać całość lub tylko jej fragment jeśli nie dysponuje się dłuższym urlopem.
Całość jest prosta technicznie, świetnie oznaczona, jeśli nie jest poprowadzona tuż przy morzu to urokliwymi leśnymi lub polnymi ścieżkami. Przeważająca część to twarda, asfaltowa, betonowa lub szutrowa nawierzchnia. Tylko 2 razy się zakopaliśmy w piachach i trzeba było zsiąść z rowerów, co po kaszubskich przygodach było miłą odmianą J Po drodze mnóstwo kwater, pól namiotowych, sklepów.
Mimo, że trasa jest bardzo popularna to w czasie, kiedy my nią jechaliśmy (czyli przełom maja i czerwca) turystów i rowerzystów było naprawdę mało, komfort jazdy – super, widoki piękne.
Tylko pogoda…ale na nią wpływu nie mamy, wystarczyło się trochę do niej dopasować, by zbudować kolejne wspaniałe wspomnienia.