W naszej pracy jest bez wątpienia wiele rzeczy, na które mamy ogromny wpływ, ale są i takie momenty, kiedy coś się po prostu dzieje.
Tak jest często z pomysłami, które są oczywiście wypadkową naszych pragnień, obserwacji i podróżniczych inspiracji, ale na próżno próbować przewidzieć kiedy coś kreatywnego zakiełkuje w naszych głowach.
Świece sojowe zawsze nam towarzyszyły w domu – o każdej porze roku, dużo ich paliliśmy, sporo o nich i przy nich rozmawialiśmy, planując kolejne działania i wyprawy.
I nadszedł ten dzień, ten ważny i odpowiedni czas, kiedy Mateusz wypowiedział po prostu na głos: „Zróbmy świece sojowe, ale takie ‘po naszemu’!”
Marzenie zostało zwerbalizowane, oboje zaczęliśmy wizualizować efekt końcowy i okazało się, że wyobrażenie o naszej świecy jest zgodne i piękne.
Wiedzieliśmy, że świece chcemy tworzyć sami – od początku do końca, że mają być sojowe, wegańskie, oparte tylko na olejkach eterycznych i że powstaną z wtórnie wykorzystanych materiałów.
Nie było mowy o kupowaniu pojemniczków i wieczek – jest tyle szkła na śmietnikach, damy drugie życie butelkom!
Po wielu mniej i bardziej udanych próbach cięcia oraz szlifowania, doszliśmy do tego, że najlepiej sprawdzi się bardzo popularny model – wino 0,7 l
Pisząc o mniej udanych próbach, mamy na myśli np. spaloną wiertarkę i namiętnie pękające szkło.
Ale skoro udało się ustalić idealny kształt butelek, rozpoczęliśmy proces ich zdobywania.
Eksploracja okolicznych kontenerów z segregacją, rozpuszczenie wici wśród znajomych, którym dożywotnio zapewniamy anonimowość , współpraca z miejscowymi restauracjami…
Skoro już wiecie skąd bierzemy ‘towar’, zabieramy się do pracy!